Mama w stylu Montessori, czyli dlaczego mam łatwiej niż inne mamy.
Wiele się słyszy o niedospanych mamach, mamach zmęczonych i udręczonych swoim nowym zawodem. Nawet jak ich latorośle mają po kilka dobrych lat i nie trzeba ich ani karmić ani przewijać to mamy nadal narzekają i mówią o swoim ciągłym umęczeniu.
Gdy słyszę takie historie od razu bardzo się cieszę, że jestem mamą w stylu Montessori. Tak, tak widzę już Twój uśmieszek na twarzy. Co tej Kaśce dodali do wody? Ale nie Kochana, ja uważam, że jestem szczęściarą. Jestem rodzicem niesłychanie zaradnym, wypoczętym i nie potrzebuję żadnych sprzątaczek, niań i babć do pomocy. Ogarniam wszystko jednym palcem! A dodatkowo moje dzieci mnie nie męczą! Uważam, że są naprawdę super! Jak to?
No wiesz, Montessori. A jeśli nie wiesz, to Ci wyjaśnię Kochana.
Zacznijmy od najprzyjemniejszego.
Materac na ziemi. Montessoriański twór, który sieje tyle kontrowersji. Składowisko kurzu, grzyba i pleśni. „Nawet psa lepiej się w XXI wieku traktuje!” mawiają przeciwniczki, ale ja wiem swoje i robię swoje. One myślą, że ja kładę spać tam moje dziecko i że to dla niego. W imię niezależności i by wesprzeć samodzielność. No jasne! Ale to jest przede wszystkim posłanie dla matki. Dla umęczonej życiem montessoriańskiej kobiety, która do późna laminuje karty 10×10, bo mniej idzie tuszu, ale i tak mówi że 14×14 bo by ją PIM na stosie spalił! Stres i upał od rozgrzanego laminatora bucha, a na pocieszenie drzemka w ciągu dnia na tzw. floor bed u dziecka w pokoju. W międzyczasie trzaska foty na Insta, a jej dziecię spokojnie układa różową wieże i brązowe schody w najtrudniejszej kompilacji.
Jak to się dzieje, że dziecko bawi się samo, nie wisi, nie pyta i nie krzyczy „maaaamoooo”?? Odpowiedź tkwi w dobrze przygotowanym otoczeniu i w materiale Montessori. Te wszystkie drewniane pomoce (czyli zabawki Montessori) mają jakąś moc magiczną. Szczególnie szorstkie litery! Gdy tylko wprowadzisz je do domu Twój 3latek, a nawet 2latek zacznie samodzielnie pisać! Ooo tak, nie musisz dodatkowo nic robić! No dobra, połóż się na floor bed i wypocznij styrana kobito, bo wieczorem laminator będzie za Tobą płakać.
Dobiega koniec pracy własnej dziecka, a Twojego wypoczynku, co teraz? Spokojnie dziecko w tym cudownie przygotowanym otoczeniu samo będzie wiedziało, co trzeba zrobić. Czyli… podążamy za dzieckiem… zapewne do kuchni. I teraz Kochana usiądź przy stole, daj się wykazać dziecku: samodzielność i wewnętrzna motywacja zaraz zrobią Ci jajecznicę, posmarują chleb i przygotują kubek kawy. Oczywiście zaproponuj pomoc, ale w granicach rozsądku, dzieci chcą wykonywać te dorosłe czynności i maja z tego ogromną satysfakcję!
No dobra, odpoczęłaś, pojadłaś, to co teraz? Czas na spacer, więc idź się pomaluj, uczesz itd. A co robi Twoje dziecko? No właśnie, mała miotełka, ściereczka idą w ruch i sprzątają po posiłku kuchnię. I najlepsze jest to, że Ty nic nie robisz, tylko wcześniej odpowiednio przygotowujesz otoczenie, dziecko samo… tak to magia, magia Montessori.
Oszczędzę Ci już samodzielnego pakowania i ubierania na spacer, bo widzę już Twoją gulę w gardle z zazdrości 😉
Idziemy na spacer, oczywiście jakiś edukacyjny, np. do lasu. Po drodze Twoje dziecko zbiera do wiklinowego koszyczka skarby, z których będzie później robiło prace plastyczne, zielniki i inne takie. W czasie spaceru wpadacie na chmarę ślimaków, które przechodzą przez drogę po deszczu. Co robi podopieczny montessoriańskiej matki? Ratuje ślimaki i przenosi je w bezpieczne miejsce. To jest dobry moment trzaskania fot na Insta i dodawania tony hashtagów, tyyyyle roboty, ale dasz radę kobieto, naprawdę.
Jeśli nadal wahasz się czy Montessori jest dobre dla Twojego dziecka powiem Ci jedno. Montessori jest dobre przede wszystkim dla Ciebie mamo, bo Ty jesteś bardzo ważna! Odpoczniesz, napijesz się kawy i pooddychasz świeżym powietrzem. Dodatkowo przyczynisz się do pomocy podczas ratowania ostatnich gatunków ślimaków. Nadal się zastanawiasz? 🙂
A jeśli się zdecydujesz, a nie wiesz od czego zacząć to zapraszam na mój kurs „Dom w stylu Montessori” czyli jak ułatwić życie sobie i dziecku 😉
Jest we mnie montessoriańskie dziecko!!! 😀 Mam 27 lat i nadal ratuję ślimaki przed złym losem!
A tak poważnie – życzę sobie bym była mamą, która pomoże dziecku wejść w dorosłość w podobny sposób jak Ty 🙂 bez frustracji i innych takich.
Pozdrawiam!
Właśnie dotarło do mnie dlaczego wiecznie brakuje mi czasu. Nie jestem montessoriańską mamą. Pójdę dalej tym tokiem myślenia. Nie mam dzieci, a to znaczy że sama z tą miotełką muszę fruwać, kanapkę też sama muszę zrobić i jeszcze te ślimaki uratować… na robienie fotek na insta nie starcza więc czasu. Wniosek z tego taki, że muszę o dzieci się postarać:) Zapiszę się może najpierw na Twój drugi kurs – ten dla przyszłych mam:)
Hmm ogólnie Montessori jest ok i super ale bez przesady. Jakoś nie widzę tego że 3 czy nawet 5latek sięga po czajnik z gorącą wodą by zaparzyć Ci kawe, albo sprząta=ściera okruchy z blatu, a sądzę że raczej szmatka zgarnia je na prawo i lewo tak ze lądują na podłodze… i suma summarum masz więcej pracy bo każda matka wie ze szybciej ściera sie blat niż podłogę…
Mój syn ma dokładnie 5,5 a filozofie Montessori poznałam dopiero niedawno a sam zrobi mi kawę (mamy czajnik elektryczny), rano sam robi kakao (uwaga! Na kuchence gazowej grzeje mleko) robi je dla siebie i siostry która ma 16 miesięcy 🙂 Oczywiście zawsze jestem blisko i mam go na o
'oku’ ale dzieci chcą być samodzielne… Wystarczy im tylko na to pozwolić. I jasne jak sprząta to czasem niezbyt dokładnie ale czy wszystko musi być perfekcyjnie :)? PS chodzi do zwykłego wiejskiego przedszkola gdzie dzieci tez gdy chcą mogą pomagać w sprzątaniu po posilkach (znoszenie talerzy, mycie stołów, zamiatanie) i zawsze jest do tego mnóstwo chętnych 🙂
Swietny tekst. Jestem Mamą trojki maluchów. Jestesmy bardzo podobne. Chetnie czytam. Miminalizm i Montessori sa mi bliskie. Pozdrawiam. Slimaki tez ratujemy 🙂