Ile dziecko powinno mieć zabawek?
Wchodząc do sklepu z zabawkami pochłaniają nas półki wypełnione misiakami, puzzlami i innymi dziecięcymi różnościami. Często myślimy jaka szkoda ze nie możemy podarować naszemu dziecku tego czy tamtego. Na początku rodzicielskiej przygody niewielu zastanawia się ile dokładnie dziecko powinno mieć zabawek . Kupujemy, dostajemy i gromadzimy rzeczy, które rzekomo mają rozwijać wyobraźnię, wspierać rozwój i dostarczać zabawy naszemu dziecku.
Nagle sterty zabawek dziecięcych wypełniają nasz dom po brzegi. Mimo, ze dziecko ma swój pokój mamy wrażenie ze cały dom jest dla dzieci. Potykamy się o klocki, kółka i lalki, a wieczorem spędzamy nasz cenny czas na odgracanie, choć kawałka przestrzeni aby znaleźć pilot od telewizora. Należy wtedy zastanowić się, czy my mieszkamy z dziećmi czy u dzieci. Ja wybrałam tą pierwszą opcję, uważam ze potrzeby rodziców są równie ważne jak ich podopiecznych. I wcale nie chodzi mi o to, ze jestem zagorzałą minimalistką , ale o to jakie korzyści przynosi ograniczona ilość zabawek dziecku.
Wielokrotnie zaobserwowałam, ze najlepszą zabawką jest coś co nie miało wcale takiego przeznaczenia. Rodzice mówią wtedy „widzisz, rusza coś czego jemu/jej nie wolno”. A czy to źle? Ja ogromnie się cieszę, gdy moja córka zaczyna interesować się wszystkim co ją otacza. Mam wtedy pewność, że dobrze się rozwija. Jest ciekawa świata i chce wszystko poznać poprzez dotykanie, przekręcanie, otwierania i nawet wkładanie do buzi.
Czy zabawki są w ogóle potrzebne?
Według mnie tak, ale nie za duża ilość. Świetnie wytłumaczył to pewien eksperyment. Dwóch niemieckich pedagogów Elke Schubert i Rainer Strick postanowili pozbawić dzieci w jednym z przedszkoli na 3 miesiące zabawek. W przedszkolu zostały jedynie koce, materace, poduszki czyli wszystko, to co z pozoru nie było zabawką. Początki były trudne. Konsternacja dzieci, zwątpienie rodziców i opiekunów. Jednak z godziny na godzinę sala zmieniała się w jaskinię, morze, las….Dzieci bez niżej pomocy mając do dyspozycji siebie nawzajem i parę drobnych elementów stworzyły miejsca, o których my dorośli dawno zapomnieliśmy.
Dzieci użyły swojej największej cechy jaką jest WYOBRAŹNIA . To, to co u nas dorosłych już dawno zanikło. Dzieci przypominają nam, o tym wtedy gdy mają mu temu warunki. Czyli wyłączony telewizor, mniejszą ilość zabawek lub posiadają takie, które nie dają gotowych rozwiązań.
Po jakimś czasie pozwolono przedszkolakom przynieść ze składzika tylko parę zabawek. Wybrały tylko te, które wspomagały ich dotychczasową zabawę i mogły rozbudować istniejące „fortece”, „zamki”, „jaskinie”. Przez 3 miesiące bawiły się na całego nie potrzebując przy tym żadnych symulatorów, wspomagaczy i instrukcji. Używały wyobraźni i dosłownie paru elementów bawiąc się przy tym na całego.
W tym samym przedszkolu, jak również w innych postanowiono diametralnie zmniejszyć ilość zabawek. Rodzice i opiekunowie zaobserwowali duże zmiany u dzieci. Chętniej nawiązywały kontakty z rówieśnikami, nie mogły już ukryć się za zabawkami, ale musiały wejść w interakcję z innymi. Były bardziej twórcze, uczyły się samodzielnie rozwiązywać problemy.
Sama doskonale pamiętam jak wraz z moim bratem wyobrażaliśmy sobie, że salon to ocean, koc to tratwa. Pakowaliśmy plecaki z prawdziwym prowiantem (miłość do jedzenia miałam od dziecka;)) i wyruszyliśmy w podróż. Właśnie tego typu wspomnienia najbardziej utkwiły mi w pamięci. Najlepiej jej wspominam. Kiedyś dzieciaki nie miały tylu rzeczy , co dziś. Nikt nie zastanawiał się na tym ile dziecko powinno mieć zabawek. Mieliśmy tyle ile udało się upolować, zrobić i czekaliśmy na paczkę z Ameryki.
To ile dziecko powinno mieć zabawek ?
Im mniej tym lepiej. Ja osobiście stosuję metodę wymiany zabawek raz na tydzień lub dwa tygodnie. Na półkach znajduje się maksymalnie 8 sztuk, każda ma swoje miejsce, co sprzyja porządkowi w pokoju -więcej na ten temat napisał w poście : Jak utrzymać porządek w pokoju dziecka
Ograniczona ilość zabawek, ale wysoka jakość. Staram się nie otaczać mojej córki przedmiotami, które za parę chwil mogą się zepsuć. Nie kupuję czegoś tylko dlatego ze jest tanie. Dwa razy zastanawiam się czy dana rzecz jest potrzebna.
Zabawki bez gotowych rozwiązań. Ważne jest dla mnie, aby dana zabawka pobudzała kreatywność. Tak by rozwiązanie nie było od razu widoczne, dziecko powinno się trochę wysilić.
Pisząc ten post przebywałam w szpitalu z dwójką następnych potomków. Dzwonię do męża i pytam co porabia moja córka i czy da mi ją do telefonu, w odpowiedzi usłyszałam : „Jest bardzo zajęta. Bawi się łyżką do butów. Może zadzwoń później”. Tyle w temacie.
A jak jest w Waszych domach? Jesteście przytłoczeni przez ilość zabawek Waszych dzieci, czy może ta ilość w ogóle Wam nie przeszkadza?
Moja córka szybko nudzi się zabawkami dlatego bardzo rzadko je kupuję. Ostatnia zabawka, którą dostała to figurka konia wykonana z tworzywa, która przywiozłam jej z podróży. Jako, że uwielbia konie często chodzi z tą figurką w ręku lub galopuje nią po meblach i ścianach.
Właśnie! Dzieci wybierają sobie ulubione zabawki i przez większość czasu właśnie nimi się bawią. Moja Agatka również uwielbia konie 🙂
Zabawki to jakiś kosmos! Mamy ich setki w domu. Większość to spadek po wyrośniętych kuzynach. Jednak zauważyłam przypadłość, że syn praktycznie się nimi bawi… im ich więcej, tym mniej wie, co ma.
Najlepsza zabawa to stary kij do hokeja, który służy za kosiarkę do trawy. Tylko szkoda wyrzucać tą całą mnogość.
Druga sprawa to prezenty. Każda okazja jest dobra. Bacie dwie, cioć cała potęga i co chwila przybywa kolejna zabawka. Ostatnio nawet bez okazji :O I jak tu nie urazić kogoś mówiąc, żeby nie kupował – próbowałam i nie dotarło…. może zbyt grzecznie?!
Ja mówię często jakie jest moje stanowisko odnośnie zabawek. Jeśli już ktoś chce coś kupić to niech to będzie coś drewnianego lub książka. Ale zazwyczaj pytają się co chcemy. Jednak ja nadal niektórym nie umiem powiedzieć nie 🙂 Chyba brakuje nam stanowczości 😉
Mnie rzeczywiście ilość zabawek w moim domu przytłacza i mam wrażenie, że są wszędzie… muszę w końcu coś z tym zrobić.
W takim razie życzę powodzenia! 🙂 My już jesteśmy po segregacji i naprawdę nie żałuję, w udaje mi się wszytko ogarnąć i sprzątanie zajmuje naprawdę chwilę.
Mnie przeraża przede wszystkim chińskie badziewie, które jest tanie, ale za chwilę się rozlatuje i często przy tym niebezpieczne dla dzieci. My wyznajemy zasadę, że lepiej rzadko coś lepszego (a najlepiej klocki) niż co chwilę jakiś badziew. Niestety szkolenie dziadków w tej kwestii to trochę jak orka na ugorze;) po 9 latach już jednak niewielki efekt widać;)
Ja również walczę z dziadkami, ale nam akurat się udało i zazwyczaj pytają nas zanim coś kupią. A propo chińszczyzny to prawda,ostatnio musiałam wyrzucać plastikowy bębenek, którym o mało Agata nie przecięła sobie palca, także uważać trzeba.
Gratuluję kolejnych potomków. Jak jest ich dwoje na raz, to rewiduje się wiele pięknych i prostych złotych myśli, które ma się z jednym 😉 Powodzenia i cierpliwości życzę! (Architekt, Tata bliźniaków 🙂
Dziękuję 🙂 Cierpliwość się przyda ! 🙂
Gratuluje 🙂 Pięknie u Was jest : ) My też mamy raczej mniej niż więcej i super się to sprawdza. Osobiście sama raz na pół roku robię wielkie odgracanie, chociaż wcale nie jest takie wielkie – kiedyś było. I też zanim coś sprowadzę do domu to się dobrze zastanowię. Skąd te kosze różnych gabarytów? Mam podobny w ikei i bardzo mi się podoba, ale w takich kształtach jak Twoje tam nie widziałam.
Dzięki Kamila! 🙂 Cieszę się, że Was również mniej niż więcej:) Koszyki mam z różnych sklepów: Nanu Nana, i niemiecki odpowiednik Jysk.
Najpierw byliśmy przeciwni zabawkom, potem wiadomo trzeba było stymulowac dziecko, prezenty i te sprawy, ale teraz, czyli ok 2 roku zycia: piasek, woda, ksiazki, kredki reszta „czeka” na swoj czas;-)
Moja tez woli lyżkę do butów choć zabawek ma akurat sporo – łyżka ma swój urok. 🙂 Większość zabawek dostała od rodziny bo sami raczej nie kupowaliśmy ich wiele. Natomiast przedmioty codziennego użytku, pudełka po różnych rzeczach itd są w cenie. Zabawki to zwykle chwilowy szał.