Weekend trip #7
Gdy byłam mała jeździłam z dziadkami co wakacje nad jezioro pod namiot. Mijaliśmy po drodze wioski i wioseczki, a mała Ja uczyła się jak wyglądają krowy, świnie, owce, byki ..itd. Pamiętam, jak liczyłam, gdzie ile jest krów. Teraz jadąc w to samo miejsce widać te same zielone łąki, ale bez zwierząt. Gdzie się podziały polskie krowy pytam? Co ja pokażę Otisównie jak pojedziemy do Polski?
Hmm.. tu były, tu się pasły te co teraz w Niemczech zapełniają pastwiska. Bo jadąc po okolicznych niemieckich wioskach mam wrażenie, że tu każdy ma przydomowy zwierzyniec. Wybraliśmy się w zeszły weekend po prostu, „za miasto”, natrafiliśmy na bardzo ciekawe gospodarstwo. Otisówna była w siódmym niebie, piszczała na widok każdego zwierzaka, a było ich wiele.
Często zastanawiam się, co bym właśnie robiła gdy nie było mojej Córki. Albo bym odsypiała sobotnią imprezę ,albo oglądała film, może i bym była na jakieś wycieczce, ale na pewno nie dostrzegłabym tylu rzeczy ile teraz dostrzegam. Otisówna pokazuje mi na nowo świat, już nie mogę doczekać się niedzieli, gdy znowu gdzieś pojedziemy.
Piękne zdjęcia, wyjazd się chyba udał 🙂