Weekend trip #5 – Rotterdam
Postanowienie noworoczne moje i Otisa było takie, aby wykorzystywać maksymalnie każdy weekend na jakieś dalekie bądź bliskie podróże. Przestaliśmy sprzątać w sobotę, jak to zazwyczaj się robi w polskich rodzinach i z samego rana wyruszamy na wycieczkę pozostawiając brudną chałupę. Takie wyjazdy dają nam niesamowitą ilość energii na następny tydzień. Dalszy wypad mogliśmy sobie zapewnić ze względu na weekend majowy czyli aż 3 dni wolnego!
Rotterdam jest oddalony od nas ok 3 godzin drogi, to naprawdę ciekawe miasto położone blisko Morza Północnego. Pod względem budynków zachwyca niejednego fanatyka architektury. Zbombardowane w czasie wojny centrum miasta teraz obfituje w wieżowce i budynki zaprojektowane przez znane biura architektoniczne. Nowoczesne budowle przeplatają się z klimatycznymi kamienicami. Jeszcze do niedawna Rotterdam był bardzo niebezpiecznym miastem, duża przestępczość dała mu złą renomę wśród Holendrów. Władze zadbały o polepszenie sytuacji społecznej, teraz jest o wiele lepiej.
Po mieście pływają małe stateczki, zarówno te turystyczne jak i transportowe, nie warto używać tych pierwszych bo są kilka razy droższe. Najlepiej popłynąć na drugi kraniec brzegu i pozwiedzać inną część Rotterdamu. Tym razem znajomi robili nam za przewodników, ale z doświadczenia wiem, że nie warto zawsze podążać w mieście za wyznaczonym schematem z poradników. Można się na chwilę „zgubić” i odkryć inne, mniej popularne miejsca, a może nawet poczuć prawdziwy klimat miasta.
Przyjaciele, u których się zatrzymaliśmy ( jak cudownie jest mieć znajomych w takim mieście!) pokazali nam bardzo ciekawą knajpkę nad samym morzem : De Pit http://www.strandtentdepit.com/ . Stare kanapy, fotele, małe bukieciki na stołach, stare szafy jako bar i przepiękny widok na morze. To właśnie klimat tego miejsca. Niestety bezglutenowo nie można się tam pożywić, ale kawa w takim miejscu smakuje naprawdę wybornie.
Mała A. zobaczyła pierwszy raz morze, była zachwycona. Chyba jeszcze bardziej cieszył ją widok gigantycznej piaskownicy. Niestety zgubiliśmy tam jej łopatkę. Gdyby ktoś widział niech da znać, taka fioletowa 😉
Idea niesprzątania : ) cudna. Zdjęcia PRZEPIĘKNE! : ) Jak sobie mała radziła w podróży? A Wy? Wyszliście z tego cało. Bardzo zazdroszczę i pędzę zrobić moim maluchom dowody, będę się inspirować.
Otisówna radziła sobie świetnie, wszystko było dla niej nowe i bardzo interesujące, więc nie marudziła nam zbytnio. Mimo, że w Rotterdamie często pada można z dzieciakami pójść do przeróżnych galerii, knajpek czy muzeów i również miło spędzić czas. Polecam serdecznie! A sobota bez sprzątania jest boska, choć nie zawsze nam się udaje ogarnąć wszystko w piątek..